Ciekawe ilu z naszych czytelników zaczęło się zastanawiać co to takiego ten SPACER. Czy to jakaś nowinka technologiczna, a może nowa rakieta wystrzelona w kosmos. Jednak nic z tych rzeczy. Choć może wydawać się to dziwne i żałosne w dzisiejszych czasach, postanowiłem poświęcić kilka akapitów spacerom. Tym porannym, popołudniowym czy w świetle księżyca. Tym z psem, z dziewczyną lub z słuchawkami na uszy.
Spacer to moje odkrycie ostatnich dwóch tygodni. Nigdy nie lubiłem spacerować. Zawsze preferowałem rower. Szybszy niż na nogach, a w godzinach szczytu, nawet szybciej niż samochodem. Spacery były dla słabych. Dla zakochanych (bleee) par, dla starszych pań z wózkiem na bazarek i dla wszystkich posiadaczy czworonogów.
Teorie na moje przekonanie się do spacerów są dwie. Pierwszą jest fakt posiadania psa od dwóch miesięcy, a drugą (częściowo połączoną z pierwszą i bardziej prawdopodobną) jest ogromna ilość pracy jaka przygniotła mnie w połowie sierpnia.
Pewnego popołudnia, siedząc tradycyjnie przy biurku, popijając kawę i pracując przy komputerze, poczułem, że coś jest nie tak. Ilość obowiązków była przygniatająca. Ciężko było wysupłać czas na ugotowanie sobie obiadu, a zaburzenia w posiłkach to już prawie koniec świata w moim przypadku. Nie dość, że perfekcjonista to jeszcze lubi pojeść. Wiecie o co chodzi. Dodatkowo nie dawała mi żyć myśl, że obiecałem swoim obserwującym na Twitterze, cotygodniową porcję „najlepszych podcastów tygodnia”, a jak tu zaproponować ciekawe rozmowy jak nie ma czasu ich słuchać?
I wtedy do głowy przyszedł wspaniały pomysł. Przecież mam psa, a pies pewnie lubi spacerować, to może pójdziemy na godzinny (z zegarkiem w ręku spacer). Sytuacja prawdziwa win-win. Ja oczyszczę głowę, a Arthas będzie jeszcze szczęśliwszym psiakiem. Dodatkowo zaprawie go w wędrówkach, które po dorośnięciu będą go czekały przy okazji zwiedzania świata z psem na smyczy!
Chyba nie muszę wam tłumaczyć, że to była najlepsza decyzja w ostatnim czasie. Od dwóch tygodni nie wyobrażam sobie dnia bez długiego spaceru w ciągu dnia. Jest to doskonała okazja do „zresetowania się” i zdystansowania od codziennych trudności, które nas napotykają podczas pracy. Nie raz pojawiła się sytuacja, że miałem już prawie podjętą decyzję o czymś, a po spacerze okazywało się, że ta godzina zwłoki była dla sytuacji zbawienna!
W skrócie, co daje mi spacer?
- Możliwość „zresetowania” mózgu i znalezienia wyjścia z trudnych sytuacji
- Zdrowe życie. Od czasu jak zacząłem spacerować, średnia dzienna kroków to 15 000!
- Czas na słuchanie podcastów. Przy niektórych rozmowach, mam wrażenie jakby godzina przeznaczona na ich słuchanie to jak tydzień poświęcony na czytanie książki
- Jeszcze lepsza relacja z psem. Nie ma nic lepszego jak dać psu wysikać się kilkanaście razy na jednym spacerze, zamiast marnych kilku (kto ma psa ten wie)
- Godzina bez komputera i ekranu telefonu
Przesłanie mam do Was jedno. Spacerujcie. Po górach, nad jeziorem, po mieście. Z bliskimi, sami, z słuchawkami na uszach (o zgrozo) i bez. Nabijajcie kroki i zobaczcie jaki świat, który was otacza jest piękny!
0 komentarzy